Placówka została oznaczona w serwisie jako nieaktywna. Może to m.in. oznaczać, że zaprzestała ona działalności w ramach NFZ lub zmieniły się jej dane kontaktowe.
W naszym serwisie do tej placówki nie są przypisane żadne usługi świadczone w ramach współpracy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Może to na przykład oznaczać, że ośrodek zerwał współpracę z NFZ lub zaczął prowadzić działalność pod inną nazwą.
Opinie o NZOZ Centrum Medyczne Dobry Doktor
Dodaj opinię
MARZENA
5/5
11-03-2015 12:31
WSZYSTKIM KTÓRZY MUSZĄ SKORZYSTAĆ Z KONSULTACJI NEUROLOGICZNEJ TO TYLKO U PANA DOKTORA ŁUKASZ JASEK GABINET ŁÓDŹ-WIDZEW UL. PODBIPIĘTY 5 (JANÓW) DZIĘKI DOKTOROWI PRAWIE POZBYŁAM SIĘ BÓLÓW MIGRENOWYCH GŁOWY (KTO JE MA TO WIE CO TO ZNACZY ). WYSTAWIAM PANU DOKTOROWI PIĘĆ GWIAZDEK . BYŁAM U WIELU LEKARZY ALE NIKT MI NIE POMÓGŁ . JAK DOBREGO NEUROLOGA TO TYLKO DO DR. ŁUKASZ JASEK !!!!!!!! POZDRAWIAM MARZENA
Paulina
5/5
03-02-2017 11:03
Chciałabym bardzo podziękować Pani w rejestracji Dobrego Doktora na ul. Podbipięty, która wobec długiego terminu oczekiwania na wizytę, z własnej inicjatywy znalazła mi szybszy termin wizyty w innej filii przychodni i oddzwoniła do mnie z tą informacją.
Jeszcze mi się nie zdarzyło, by ktokolwiek w jakiejkolwiek rejestracji przejął się długim oczekiwaniem pacjenta na termin wizyty. A tymbardziej by cokolwiek w tej sprawie zrobił.
Dziękuję. Już dzięki samemu zapisaniu do tej przychodni mniej mnie głowa boli i czuję że zdrowieję :)
Aleksandra
1/5
27-03-2017 17:58
Pani Anna Cisowska -Maciejewska. Ciężko nazwać ta panią lekarzem. Z tak bezczelnym zachowaniem dawno nie miałam doczynienią. Pani szybko przeprowadziła wywiad i stwierdziła że nie ma więcej czasu gdyż poświęciła nam więcej niż 15 min!!!! Mało tego na skierowaniu było napisane ze wizyta ma być domowa-pani "doktor" stwierdzila ze pierwsza wizyta musi być w gabinecie co jest totalna bzdura. W związku z całą zaistniała sytuacja napewno złoże skargę do NFZ rzecznika praw pacjenta i właściciela przychodni
Joanna
1/5
27-10-2018 12:17
W dniu 27.10.2018r ok.godz.13 byłam pierwszy raz na wizycie w przychodni neurologicznej w Łodzi przy ulicy Podbipięty 5. Przychodnia mieści się na terenie dość dużego, ale zamkniętego osiedla. Żeby więc do niej dojechać, trzeba skorzystać z drogi wewnętrznej. Kiedy przyjechałam, brama była otwarta, wjechałam więc i zaparkowałam na parkingu przed przychodnią. Po zakończeniu wizyty poprosiłam panią w rejestracji o informację, jak wyjechać. Pani zdawkowo odpowiedziała, że najbliższa brama nie działa. Zadałam więc oczywiste pytanie, jak pani wyjeżdża. Odpowiedź brzmiała, że ma pilota i wyjeżdża drugą bramą, ale – cytuję: NIE MA OPCJI, ja pani nie otworzę. Nie zostawię przychodni. Odpowiedź o tyle paradoksalna, że jakiś czas wcześniej przy pełnej poczekalni pani wyszła z jakimś mężczyzną na ok.5-10 minut zupełnie swobodnie. Obecnie zaś w przychodni nie było pacjentów i tylko jedna lekarka. Mając jednak wciąż nadzieję, że gospodarz przychodni zadbał o swobodny dostęp pacjentów do tejże, zadałam kolejne pytanie: - jak wobec tego mam wyjechać? Odp: - Na prywatne osiedla się nie wjeżdża ! Skoro pani wjechała, nie mam pojęcia, jak pani stąd wyjedzie. NIE MA OPCJI, żebym ja pani otworzyła. Podobno jest tam jakiś kod, trzeba wciskać. Powiedziałam więc – dobrze, spróbuję sobie poradzić. Do widzenia – i wyszłam. Kodu przy bramie nie było. Jedynie nr do przedszkola, ale pracownica tej placówki powiedziała, iż nie ma możliwości otwarcia bramy domofonem. Wróciłam więc do przychodni (nadal zupełnie pustej, 30m2, więc do ogarnięcia jednym kluczem). Rozmowa przebiegała mniej więcej tak: Ja: Proszę pani, nie mogę wyjechać, nie ma żadnego kodu. Pani (wzruszając ramionami): NIE MA OPCJI, żebym pani otworzyła. Ja: Zadzwoniłam do przedszkola. Oni nie mogą otworzyć domofonem bramy. Pani (oburzona na przedszkole) : A dlaczego ?! Ja: Nie wiem, ale (szukam rozwiązania) może pożyczy mi pani pilot. Wyjadę i syn za moment odniesie. P: NIE MA OPCJI!!! Nie dam pani pilota. Ja: To może jednak pani wyjdzie. Przed chwilą wychodziła pani z jakimś panem . P: To był SZEF! Ja: Ok., poproszę zatem o numer do szefa. Z nim porozmawiam. P: NIE MA OPCJI!!! Nie dam pani numeru do szefa! Ja: Proszę pani, jestem pacjentką waszej przychodni i dlatego tu wjechałam. Teraz nie mogę się wydostać, bo pani nie chce mi pomóc. Droga do bramy z pilotem to 15 sekund w obie strony. Pani (łapiąc pilota, wkurzona): Dobra, otworzę pani i niech pani więcej tu nie wjeżdża! Niech pani idzie do samochodu! I do koleżanki , z którą cały czas jest na telefonie: Muszę wyjść, bo PANI SOBIE tu wjechała!!! („pani sobie”; nie „pacjentka naszej przychodni”, tylko pani sobie miała widzimisię): Wybiegła, otworzyła mi bramę z daleka , musiałam więc biec, żeby w ogóle zdążyć wsiąść, odpalić i wyjechać, zanim brama się zamknie…. Czy taka sytuacja w ogóle powinna mieć miejsce? Czy gospodarz przychodni nie powinien zadbać o swobodny dostęp pacjentów do miejsca (np. kod do bramy lub możliwość otworzenia domofonem z rejestracji) ? Jeśli jednak NIE MA TAKIEJ OPCJI (!), to czy przy bramie nie powinno być czytelnej informacji, że pacjenci muszą zostawić samochód na zewnątrz? Skoro i tego nie ma, to czy przynajmniej pani w rejestracji nie powinna służyć UPRZEJMYM wyjaśnieniem i pomocą ? ?????????
GABINET ŁÓDŹ-WIDZEW UL. PODBIPIĘTY 5 (JANÓW)
DZIĘKI DOKTOROWI PRAWIE POZBYŁAM SIĘ BÓLÓW
MIGRENOWYCH GŁOWY (KTO JE MA TO WIE CO TO ZNACZY ).
WYSTAWIAM PANU DOKTOROWI PIĘĆ GWIAZDEK .
BYŁAM U WIELU LEKARZY ALE NIKT MI NIE POMÓGŁ . JAK DOBREGO NEUROLOGA TO TYLKO DO DR. ŁUKASZ JASEK !!!!!!!!
POZDRAWIAM MARZENA
Jeszcze mi się nie zdarzyło, by ktokolwiek w jakiejkolwiek rejestracji przejął się długim oczekiwaniem pacjenta na termin wizyty. A tymbardziej by cokolwiek w tej sprawie zrobił.
Dziękuję. Już dzięki samemu zapisaniu do tej przychodni mniej mnie głowa boli i czuję że zdrowieję :)
Przychodnia mieści się na terenie dość dużego, ale zamkniętego osiedla. Żeby więc do niej dojechać, trzeba skorzystać z drogi wewnętrznej. Kiedy przyjechałam, brama była otwarta, wjechałam więc i zaparkowałam na parkingu przed przychodnią.
Po zakończeniu wizyty poprosiłam panią w rejestracji o informację, jak wyjechać. Pani zdawkowo odpowiedziała, że najbliższa brama nie działa. Zadałam więc oczywiste pytanie, jak pani wyjeżdża. Odpowiedź brzmiała, że ma pilota i wyjeżdża drugą bramą, ale – cytuję: NIE MA OPCJI, ja pani nie otworzę. Nie zostawię przychodni.
Odpowiedź o tyle paradoksalna, że jakiś czas wcześniej przy pełnej poczekalni pani wyszła z jakimś mężczyzną na ok.5-10 minut zupełnie swobodnie. Obecnie zaś w przychodni nie było pacjentów i tylko jedna lekarka.
Mając jednak wciąż nadzieję, że gospodarz przychodni zadbał o swobodny dostęp pacjentów do tejże, zadałam kolejne pytanie: - jak wobec tego mam wyjechać?
Odp: - Na prywatne osiedla się nie wjeżdża ! Skoro pani wjechała, nie mam pojęcia, jak pani stąd wyjedzie. NIE MA OPCJI, żebym ja pani otworzyła. Podobno jest tam jakiś kod, trzeba wciskać.
Powiedziałam więc – dobrze, spróbuję sobie poradzić. Do widzenia – i wyszłam.
Kodu przy bramie nie było. Jedynie nr do przedszkola, ale pracownica tej placówki powiedziała, iż nie ma możliwości otwarcia bramy domofonem.
Wróciłam więc do przychodni (nadal zupełnie pustej, 30m2, więc do ogarnięcia jednym kluczem). Rozmowa przebiegała mniej więcej tak:
Ja: Proszę pani, nie mogę wyjechać, nie ma żadnego kodu.
Pani (wzruszając ramionami): NIE MA OPCJI, żebym pani otworzyła.
Ja: Zadzwoniłam do przedszkola. Oni nie mogą otworzyć domofonem bramy.
Pani (oburzona na przedszkole) : A dlaczego ?!
Ja: Nie wiem, ale (szukam rozwiązania) może pożyczy mi pani pilot. Wyjadę i syn za moment odniesie.
P: NIE MA OPCJI!!! Nie dam pani pilota.
Ja: To może jednak pani wyjdzie. Przed chwilą wychodziła pani z jakimś panem .
P: To był SZEF!
Ja: Ok., poproszę zatem o numer do szefa. Z nim porozmawiam.
P: NIE MA OPCJI!!! Nie dam pani numeru do szefa!
Ja: Proszę pani, jestem pacjentką waszej przychodni i dlatego tu wjechałam. Teraz nie mogę się wydostać, bo pani nie chce mi pomóc. Droga do bramy z pilotem to 15 sekund w obie strony.
Pani (łapiąc pilota, wkurzona): Dobra, otworzę pani i niech pani więcej tu nie wjeżdża! Niech pani idzie do samochodu!
I do koleżanki , z którą cały czas jest na telefonie: Muszę wyjść, bo PANI SOBIE tu wjechała!!! („pani sobie”; nie „pacjentka naszej przychodni”, tylko pani sobie miała widzimisię):
Wybiegła, otworzyła mi bramę z daleka , musiałam więc biec, żeby w ogóle zdążyć wsiąść, odpalić i wyjechać, zanim brama się zamknie….
Czy taka sytuacja w ogóle powinna mieć miejsce? Czy gospodarz przychodni nie powinien zadbać o swobodny dostęp pacjentów do miejsca (np. kod do bramy lub możliwość otworzenia domofonem z rejestracji) ? Jeśli jednak NIE MA TAKIEJ OPCJI (!), to czy przy bramie nie powinno być czytelnej informacji, że pacjenci muszą zostawić samochód na zewnątrz? Skoro i tego nie ma, to czy przynajmniej pani w rejestracji nie powinna służyć UPRZEJMYM wyjaśnieniem i pomocą ?
?????????