Od 5 do 6 tys. pacjentów co roku zapada w Polsce w śpiączkę. Najczęściej dochodzi do niej po ostrym urazie głowy, zawale serca lub udarze mózgu. Nie trwa ona jednak dłużej niż kilka tygodni – po tym czasie kończy się zgonem lub przechodzi w inny stan.

O śpiączce często się mówi w odniesieniu do osób, które od dłuższego czasu są nieprzytomne. Nie zawsze jest to właściwe określenie. Chorzy, którzy zapadli w śpiączkę, nie otwierają oczu, a ruchy kończyn są u nich jedynie odruchowe. Ten stan nie trwa jednak dłużej niż dwa, pięć tygodni.

Wielu chorych budzi się z tego stanu i powraca do zdrowia, część jednak umiera na skutek śmierci mózgu. Jest jeszcze trzecia grupa pacjentów, którzy się nie budzą, ale i nie umierają. Są oni długotrwale nieprzytomni, nie znajdują się jednak w stanie śpiączki. Po upływie kilku tygodni od utraty przytomności wchodzą w tzw. stan wegetatywny.

Paradoksy umysłu

To wyjątkowo mało wciąż znany, paradoksalny stan umysłu człowieka. Osoby, które się w nim znajdą, określa się jako przytomne, ale pozbawione świadomości. Ocenia się, że w Polsce co roku w taki stan wpada ok. 400 chorych, co czwarty z nich to dziecko.

Chorzy w stanie wegetatywnym mogą mieć oczy otwarte, ale nie wykazują choćby szczątkowej świadomości świata zewnętrznego ani własnej osoby. Przechodzą nawet cykle snu i czuwania, tak jak zdrowi ludzie, ale ich zachowanie jest zupełnie inne. Gdy się przebudzą, ich oczy jedynie błądzą lub są zamknięte.

Pacjenci w tym stanie mogą jęczeć i zgrzytać zębami, czasami się uśmiechają, płaczą, przełykają i chrząkają, zdarza się, że chwytają za rękę znajdującą się w pobliżu osobę. Są to jednak wyłącznie reakcje odruchowe, a nie celowe. Nie podstawie takich zachowań w żaden sposób nie można sądzić, że stan chorego się poprawia, a tym bardziej, że się oni wybudzają.

Z takim chorymi nie można nawiązać kontaktu. Choć mogą reagować na poruszające się wokół nich osoby lub na dochodzące do nich odgłosy, nie wykonują najprostszych nawet poleceń, takich jak "spójrz w dół", czy "uszczypnij rękę". A tylko w taki sposób reagują osoby, które zachowują jakieś resztki świadomości.

"Cudowne" wybudzenia

Kiedy chory może się faktycznie wybudzić? Po roku od wypadku i urazie mózgu szanse na wyzdrowienia są minimalne. W przypadku niedotlenienia mózgu, do którego doszło na skutek zawału serca lub udaru, spadają one do zera już po upływie sześciu miesięcy.

Chorzy w tym stanie, jeśli w ogóle przeżyją, przechodzą w utrwalony stan wegetatywny.

Czasami jednak zdarzają się błędne diagnozy. Z powodu trudności diagnostycznych jest on mylony z tzw. stanem minimalnej świadomości. Ci chorzy różnią się tym, że zachowują zdolność prostego kontaktu słownego, mimicznego lub przy użyciu gestów.

W stanie minimalnej świadomości był Terry Wallis z USA, który po 19 latach nagle odzyskał świadomość w czerwcu 2003 r. Inny był przypadek Jana Grzewskiego, kolejarza z Działdowa, który też przebudził po 19 latach. Było to 12 kwietnia 2007 r. w ośrodku SPZOZ w Działdowie. Twierdził, że cały czas słyszał i rozumiał, co się do niego mówi. Był w stanie pić i połykać, mógł sygnalizować potrzeby, a także bóle i duszności

Powodem jego stanu był tzw. zespół zamknięcia, która objawia się paraliżem mięśni wykonujących ruchy celowe, lub afazja - zaburzenie zdolności rozumienia i wyrażania mowy, mimo sprawnych mięśni artykulacyjnych. Uszkodzenie półkul mózgu zawierających ośrodki mowy może doprowadzić nawet do tego, że chory w afazji nie jest w stanie wyrażać swych myśli mimiką ani gestem.

Możesz ocenić ten artykuł: