Barwniki, środki konserwujące, poprawiające smak i zapach, przeciwutleniacze - wokół dodatków do żywności narosło wiele mitów, a symbol "E" na etykiecie dla wielu konsumentów oznacza, że produkt jest potencjalnie szkodliwy. Jak jest naprawdę?

Znajdź placówki:
Poradnia chorób płuc na NFZ

– Nielubiana przez nas litera "E" oznacza po prostu przymiotnik "europejski". Wszystkich dodatków naliczono ok. 2 tysięcy, stąd numerki, by można je było łatwiej odróżnić – wyjaśnia Małgorzata Borkowska z Koła Naukowego Technologów Żywności Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.

Dr Joanna Gajda–Wyrębek, kierująca Pracownią Oceny Dodatków do Żywności w Państwowym Zakładzie Higieny uspokaja: wszystkie substancje, które dopuścił do stosowania Europejski Urząd Ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), są bezpieczne i przy dozwolonym poziomie nie stanowią zagrożenia dla zdrowia.

Czemu służą dodatki do żywności?

Dodatki mają różnorakie zastosowanie. Nie tylko poprawiają zapach, smak i konsystencję produktów, ale też wydłużają ich okres trwałości, ponieważ zapobiegają procesom utleniania i rozwojowi mikroorganizmów wytwarzających szkodliwe substancje.

Np. dodatek azotynów zapobiega rozwojowi pałeczek jadu kiełbasianego, a przeciwutleniacze przeciwdziałają jełczeniu tłuszczu.

Do dodatków należą też stabilizatory (np. związki fosforu lub skrobie modyfikowane), których zadaniem jest utrzymanie właściwej struktury produktu.

Dodatki pomagają też otrzymywać nowe produkty jak np. żywność o obniżonej wartości energetycznej, obniżonej zawartości cukru, białka, glutenu itp. Dodatkiem są też słodziki - naturalne lub syntetyczne substancje, które zastępują cukier.

Czy dodatki nam szkodzą?

Część mitów związanych z dodatkami do żywności obalają eksperci z Zakładu Bezpieczeństwa Żywności w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego (NIZP). Jak podkreślają, współczesny przemysł spożywczy nie mógłby istnieć bez substancji dodatkowych, które są stosowane nawet w produktach pochodzenia ekologicznego.

Za mit eksperci uznają np. twierdzenie, że zawsze szkodliwy jest glutaminian sodu i inne wzmacniacze smaku. Według nich zła sława glutaminianu sodu (E 621) pochodzi prawdopodobnie stąd, że w jednym z opisów badań na zwierzętach odnotowano negatywny wpływ tego dodatku na ich system nerwowy.

– Tyle, że w tych badaniach podawano zwierzętom tak duże dawki tej substancji, jakich my nie mamy możliwości zjeść! (w przeliczeniu na masę naszego ciała) – czytamy w opracowaniu NIZP "Fakty i mity o dodatkach do żywności".

Innym mitem ma być przewaga suszonych owoców bez dodatku dwutlenku siarki nad tymi, które były konserwowane tym środkiem. Eksperci NIZP przyznają, że dwutlenek siarki, jak i siarczyny zaliczany jest do substancji alergennych, ale substancja ta alergizuje dopiero, jeżeli występują w produkcie w ilości większej niż 10 mg/kg. Ponadto ilość siarczynów w produkcie można zmniejszyć, płucząc suszone owoce pod bieżącą wodą.

Stosowanie dodatków do żywności jest bardzo ograniczone w przypadku żywności nieprzetworzonej, np. w mleku, świeżych owocach i warzywach, świeżym mięsie, wodzie. Najwięcej dodatków spotkamy w tzw. żywności wysokoprzetworzonej, np. w słodyczach, słonych przekąskach, napojach aromatyzowanych i deserach.

Eksperci z Zakładu Bezpieczeństwa Żywności w NIZP podkreślają też, że podawanie informacji o stosowanych dodatkach jest obowiązkowe i każdy konsument może dokonać świadomego wyboru - kupując żywność, która je zawiera lub nie.

Możesz ocenić ten artykuł: