Gdy pojawiają się problemy zdrowotne, ponad 40 proc. Polaków w pierwszej kolejności zagląda do Internetu - to najchętniej wybierane źródło informacji o zdrowiu. Dopiero w drugiej kolejności pytamy personel medyczny. Informacje o chorobach najczęściej próbujemy znaleźć przez wyszukiwarki. "Doktor Google" staje się naszym ulubionym lekarzem.

Z przeprowadzanych przez Polskie Badania Internetu (PBI) sondaży ("Internet a decyzje zakupowe Polaków", "Internetowe serwisy o zdrowiu") wynika, że to właśnie w sieci najchętniej szukamy informacji na temat zdrowia, objawów chorób, sposobów leczenia (84 proc.). Lekarze oraz przedstawiciele służby zdrowia są dopiero na drugim miejscu pod względem popularności (51 proc.).

Dla 43 proc. badanych Internet jest pierwszym źródłem informacji, gdy mają problemy zdrowotne.

Dlaczego? Bo jest to szybkie i wygodne. Specjaliści ostrzegają jednak, że ma to też ciemniejszą stronę - Internet coraz częściej zastępuje wizytę u lekarza, a to może być niebezpieczne. Coraz więcej osób błędnie diagnozuje się przez Internet, a co gorsze, w oparciu o tę diagnozę kupują leki i próbują leczyć się na własną rękę.

Czego szukamy, co możemy znaleźć?

W serwisach poświęconych zdrowiu można znaleźć np. wyszukiwarki leków, gdzie po wybraniu kategorii schorzenia i nazwy medykamentu uzyskujemy dostęp do informacji na temat jego składu, sposobu dawkowania, działania, a także preparatów o podobnym działaniu.

Popularne są też wyszukiwarki aptek, placówek medycznych oraz rankingi lekarzy.

Niektóre serwisy oferują możliwość diagnozy on-line. Po wybraniu objawów z listy otrzymamy wykaz dolegliwości, w których dane symptomy występują.

Może to jednak prowadzić na manowce. Z danych, które zebrała Agencja Whites (http://agencjawhites.pl/doktor-google-infografika/) wynika, że gdy wpisujemy w wyszukiwarkę np. ból głowy, jedna czwarta wyników prowadzi nas do guza mózgu. Tymczasem w rzeczywistości ta choroba rozwija się u jednej na 50 tys. osób.

Jak wynika z badań PBI najczęściej szukamy objawów chorób (65 proc.), informacji o lekach (41 proc.), leczeniu i zabiegach (33 proc.), a także opinii o lekarzach i placówkach medycznych (21 proc.).

Często przeszukujemy Internet, aby znaleźć kontakty do specjalistów (62 proc.) oraz pomoc w interpretacji wyników badań (38 proc.). Szukając informacji, korzystamy przede wszystkim z wyszukiwarek (67 proc.). Mniej popularne są wyspecjalizowane serwisy (47 proc.) i tematyczne strony na dużych portalach (42 proc.).

Cyberchondria czyli internetowa hipochondria

Dzięki internetowi łatwo możemy znaleźć objawy rozmaitych chorób i łatwo dopasować je do dolegliwości, które odczuwamy. A stąd już tylko krok do cyberchondrii, internetowej odmiany hipochondrii.

Badania PBI pokazują, że aż 37 proc. internautów w reakcji na wyszukane informacje zaczęło odczuwać lęk o swoje zdrowie, 20 proc. nabrało przekonania, że są chorzy, a 10 proc. gorzej się poczuło.

– Ktoś, kto nie lubi niepewności, poszukując diagnozy na własną rękę, tylko się nakręca. Jeśli taka osoba trafi na stronę dotyczącą urazów mózgu, z dużym prawdopodobieństwem zacznie się martwić, że np. jej bóle głowy świadczą o guzie mózgu - ostrzega autor badań na temat cyberchondrii - dr Thomas Fergus z Baylor University.

Doktor Google czy prawdziwy lekarz?

Lekarze ostrzegają, że poszukując wyjaśnienia swoich problemów zdrowotnych, ludzie trafiają na ogromną liczbę informacji medycznych, nie biorąc pod uwagę, że wiele z nich pochodzi z wątpliwych źródeł.

Specjaliści radzą, by zwracać uwagę, czy informacje są podpisane imieniem i nazwiskiem; jeśli trafimy na stronę, gdzie podpisuje się np. zespół redakcyjny lub w ogóle brak autora, powinno to wzbudzić naszą czujność.

Możesz ocenić ten artykuł: