15-20 proc. osób cierpiących na chorobę Parkinsona może i powinno być leczonych poprzez wszczepienie stymulatora do mózgu – podkreślają specjaliści leczący tę ciężką, prowadzącą do inwalidztwa chorobę.

Choroba Parkinsona to samoistna, postępująca zwyrodnieniowa choroba ośrodkowego układu nerwowego. Szacuje się, że cierpi na nią 1 proc. populacji od 40. do 60. roku życia, choć dotyka czasem również ludzi młodszych. Wszystkie stosowane obecnie metody leczenia choroby Parkinsona niwelują jedynie jej objawy. Przyczyny zmian zwyrodnieniowych nie zostały dotychczas określone.

Objawy choroby

Charakterystycznym objawem choroby jest drżenie kończyn. Chorzy znacznie częściej odczuwają jednak spowolnienie ruchowe, sztywność mięśni, zaburzenia równowagi oraz drżenie spoczynkowe.

W zaawansowanym stadium choroby rozwija się postępujące zniedołężnienie: chory nie jest w stanie wykonywać nawet zwykłych, codziennych czynności. Nie potrafi chodzić, ubrać się ani umyć, nie jest w stanie samodzielnie jeść i pić. Jest całkowicie zdany na pomoc innych osób. Ma omdlenia, cierpi z powodu otępienia, depresji i zaburzeń mowy.

Niektórym chorym dokuczają tzw. dyskinezy - nieskoordynowane i mimowolne ruchy kończyn lub całego ciała. Może to być jedynie drżenie nóg podczas siedzenia, ale zdarza się, że chory leży na łóżku i jest targany przez jednoczesne ruchy wszystkich kończyn.

Zabieg żmudny, ale bezpieczny

Jak podkreślił lekarz z oddziału klinicznego neurochirurgii Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 5 im. św. Barbary w Sosnowcu (Śląskie) Tomasz Stępień, podstawową metodą leczenia choroby Parkinsona jest farmakoterapia.

– Jest jednak grupa chorych, u których leki są nieefektywne, źle tolerowane lub powodują bardzo źle przez nich odbierane objawy uboczne. W takich przypadkach wskazane jest wszczepienie stymulatora. Ta terapia niweluje objawy choroby, zwiększa tolerancję na leki, które z reguły nadal trzeba przyjmować, a także poprawia zdecydowanie komfort życia chorego – mówi lekarz.

Jak zaznacza, zabieg musi być przeprowadzony w odpowiednim etapie choroby – z reguły po około pięciu latach trwania choroby. Zbyt długie zwlekanie może spowodować, że zabieg nie będzie już możliwy.

Sam zabieg lekarze określają jako żmudny, wielogodzinny, ale bezpieczny dla chorego. Polega ona na wszczepieniu do mózgu elektrod, za pośrednictwem których włączając stymulator, można wytłumić nadmierną aktywność struktur mózgu odpowiedzialnych za objawy choroby Parkinsona.

Z reguły pozwala to chorym na powrót do normalnego życia, w tym np. do pracy zawodowej. - Choć nie jest to terapia tania, to sumując wszystkie koszty związane z leczeniem, wyłączeniem chorego z życia i koniecznością zapewnienia mu opieki, jest opłacalna – podkreśla Stępień.

Możesz ocenić ten artykuł: